Są ludzie, którzy mają jedną pasję, jedno hobby. Mnie niestety to szczęście nie spotkało, ciągle coś się spodoba, coś wskoczy na warsztat. Lista jest długa, zmienna, ale kilka stałych punktów można na niej znaleźć. I tak: wspinanie już było, teraz czas na drugie najukochańsze: jedzenie! A o tym będzie często i sporo :)
Niemcy lubią dobrze zjeść, więc kto ma tak, jak ja, wyjeżdżając za zachodnią granicę trafia do raju...
Pierwszy gastro-dzień mamy już za sobą. Zostały nawiedzone trzy miejsca, z których w każdym można było spróbować czegoś innego, innego jedzenia, innej kultury, poczuć się innym gościem.
Na pierwszy ogień poszedł Pan Jasiek Kiełbasa, czyli Hanswurst!
Knajpka znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie aacheńskiej Katedry, więc skojarzenie nasunęło się samo: Niemcy, Kiełbasa, centrum miasta. Będzie coś dobrego i tradycyjnego, choć pewnie nie najtaniej. Poniekąd przewidywania się sprawdziły. Była niemiecka kiełbasa, która jednak nieco zawiodła podniebienia - bardziej przypominała bowiem nasze polskie najtańsze kiełbasy parówkowe, niż kiełbasę przez duże K. Cóż, pozostaje mieć nadzieję, że skład był nieco zacniejszy niż w tych naszych, smakowo porównywalnych. Tym bardziej, że cena taka sobie - jeśli nie przeliczamy, to 6 EUR za kiełbaskę z zapiekanymi ziemniaczkami i zestawem sosów (musztarda na medal, łzy popłynęły z oczu ciurkiem), nie jest dużą kwotą. Jeśli jesteśmy na wakacjach i waluta jednak nam swoim przelicznikiem ciąży, to 24 PLN to już trochę dużo. Oczywiście menu zawiera więcej propozycji, ta jednakże zaczynała się od słowa "Traditionell", więc jak można było nie zamówić? Jednakże dla jednego warto zasiąść przy popielatym drewnianym stoliku - piwo (znowu to piwo). W przybytku tym można się napić lokalnego trunku, Który wynagradza niedoskonałości kiełbasiane. Przy okazji: „Hanswurst” oznacza także Błazna, komiczną postać znaną w Niemczech już od XVI wieku, która przez lata pojawiała się w teatrach, teatrzykach i objazdowych spektaklach. Może nazwa knajpy ma swoje drugie dno? Zaglądniemy kiedyś i w ramach drugiej szansy sprawdzimy.
Hanswurst. Münsterplatz 6, Aachen. Fot. Autor |
Póki co podrażnione żołądki domagały się więcej. Skierowały więc swoją uwagę na Hof - ulicę/placyk, uroczo schowaną za kilkoma zaułkami na północ od Katedry. We wszystkich kamienicach wokoło znajdują się kawiarnie, knajpki, restauracje. My skierowaliśmy nasze kroki do Kaiser Wetter, a celem była chwalona nam wcześniej pizza z rucolą. Wybór o tyle oczywisty, że wcześniejsza mięsna przystawka do najzdrowszego rodzaju jedzenia nie należała :).
KaiserWetter. Hof 5, Aachen. Fot. Autor |
Pizza była bardzo smaczna, na cienkim cieście, rucoli nie pożałowano, także ilość parmezanu, wyglądającego dodatkowo na świeżo zeskrobany, była idealna. Do tego lampka białego francuskiego wina stołowego i po smaku wurstu ani śladu. Danie niewyszukane, ale zdarzało się już i takie zjeść mocno niedoskonałe. Restauracja ogólnie z tych co to dają prawie wszystko, reklamują się na stronie internetowej jako kuchnia śródziemnomorska ale z naciskiem na Italię - pizze, makarony, sałatki dominują w karcie. Głodnym się więc stąd nie wyjdzie, a warto zaglądnąć także przez sam pryzmat Hofu, jako przyjemnego miejsca do spędzenia popołudnia lub wieczoru. Właściwie cały plac zastawiony jest stolikami, nawet ciężko połapać się gdzie usiąść, aby podeszła do nas obsługa z wybranego przez nas lokalu :). Jest gwarnie, wesoło, kolorowo i klimatycznie. Polecam!
Klimatyczny Hof. Fot. Autor. |
Plan obejmował jeszcze jedno miejsce i choć pełnym brzuchom nie przyszło nawet przez myśl upomnieć się o więcej, plan wykonać należało. Kierunek Pontstrasse i miejsce o wdzięcznej nazwie AKL Libanesische Spezialitaten. Możnaby porównać lokal do setek polskich kebabów, z racji podobieństwa asortymentu, ale chyba lekko obrazilibyśmy go z lekka. Praca mianowicie wre, kilku kucharzy, panie kelnerki, bo chociaż zamawia się samemu, to jedzenie na miejscu jest podawane do stolika. I ciągły ruch, co jak wiadomo nie od dzisiaj, często jest wyznacznikiem jakości. A jest przepysznie! Do wyboru kanapki, wrapy, sałatki, pełne dania, czyli kilka rodzajów mięsa z grilla z dodatkami. Każde można zjeść na miejscu i na wynos. Tanio! My zamówiliśmy dwa wrapy, oczywiście do domu, bo żołądki nadal pozostawały pełne i zapłaciliśmy 6,50 EUR. I mówiąc uczciwie, aż do późnych godzin nocnych próżno było czekać na powrót wystarczającej ilości wolnej przestrzeni aby je zjeść. Aż żal, bo było Panowie serwują dużo i smacznie. Bardzo dobre orientalne przyprawy, mięso upieczone świetnie, świeże warzywa, ichnie sosy. W stosunku do niemieckiej tradycyjnej kiełbasy - bezkonkurencyjni!
Pontstrasse. Pierwsza z prawej AKL :). W tle fragment Ratusza. Fot. Autor |
Pierwsza gastronomiczna wycieczka po Aachen zakończyła się więc pomyślnie, choć z lekkim przesytem. Ale przesytem przyjemności! Jeśli zatem dobre dobrego początki, kontynuacja ma szanse nastąpić już wkrótce. Dla tych co spróbują: Guten Appetit! :)